Na ratunek paznokciom

Odkąd pamiętam moje paznokcie były tragiczne. Cienkie jak papier, łamiące się, pękające, rozdwajające, wyginające na prawo i lewo... mogłabym tak narzekać do jutra, i pewnie bym nie skończyła. Przyczyn złego stanu moich paznokci z pewnością jest wiele, a ja jestem odpowiedzialna za zapewne 90% z nich. Tym jednym nie mogę obwinić mojej mamy, i to na geny zrzucić odpowiedzialność za zły stan moich dłoni, gdyż jej paznokcie rosły długie, jasne i mocne. Jako dziecko podziwiałam jej palce zakończone pięknymi, zdrowymi paznokciami, marząc o tym, że gdy już będę duża, sama takie zapuszczę. Rzeczywistość okazała się jednak być bolesna, a osiągnięcie wymarzonej długości wcale nie tak łatwe jak mogłoby się wydawać. Moje paznokcie nie były nigdy niszczone lakierami, hybrydami czy zmywaczami (choć z drugiej strony, nigdy nie były też otoczone troskliwą opieką odżywek, olejków czy delikatnych pilniczków), nie potrafię więc doszukać się jednej przyczyny ich aż tak złego stanu - w skrytości ducha głęboko wierzę, że mszczą się one na mnie za lata obgryzania ich, i doprowadzenie ich do stanu używalności nigdy nie będzie możliwe, albowiem postanowiły one wytoczyć przeciwko mnie swoistego rodzaju krucjatę.
Dlatego postanowiłam na ogień odpowiedzieć ogniem!
Ogłaszam kwiecień miesiącem wzmożonej pielęgnacji paznokci. Oczywiście jak zwykle spóźniona, gdyż zaczynam 7 kwietnia a nie pierwszego, ale liczą się chęci. Mój plan obejmuje odżywianie zarówno od wewnątrz jak i zewnątrz. Codziennie rano i wieczorem postanawiam pić kubek skrzypokrzywy a także łykać magnez, którego mi wiecznie brakuje. Zamiast ukochanej kawy postawić na picie wody i zielonej herbaty. Postanowiłam również poeksperymentować, i wypróbować picie oleju. Zaopatrzyłam się dzisiaj w cudownie wyglądający olej z pestek dyni, i wiążę z nim duże oczekiwania. Olej ten zamierzam stosować wewnętrznie - codziennie pić jedną łyżkę. Mam nadzieję, że bez problemów uda mi się to przełknąć^^ Od wewnątrz postawiłam na odżywkę Eveline 8w1 - wiem, że ma ona zarówno zagorzałe wielbicielki jak i przeciwniczki. Dla mnie jest ona trochę sposobem na skróty - jestem człowiekiem uwielbiającym widzieć szybkie i najlepiej jak najbardziej widowiskowe efekty pielęgnacji. Wiem, że nie starczy mi wytrwałości w oczekiwaniu na efekty suplementów, herbatek czy oleju - odżywka ma być sposobem na lekkie oszukanie mózgu, i zachętą do wytrwałej pielęgnacji. Oprócz odżywki postanowiłam również wcierać w paznokcie oliwę z oliwek. I pewnie można się zastanawiać po co - warstwa odżywki skutecznie przecież uniemożliwi dobroczynnym składnikom dotarcie do płytki paznokcia. Ja jednak mam nadzieję, że trzytygodniowe wcieranie oliwy przyniesie dwa efekty - po pierwsze, wyrobi we mnie nawyk regularnego wcierania oleju w paznokcie i będę to kontynuować już po zakończeniu kuracji odżywką, a także, a może przede wszystkim, liczę na to, że oliwa upora się z moimi wiecznie bolącymi, odstającymi, przesuszonymi skórkami. Dodatkowo, każdą przestrzeń w jakiej przebywać będą moje rączki, starałam się zapełnić kremem do dłoni i paznokci - po jednej tubce w łazience, aby kremować je tuż po myciu, koło łóżka, aby na noc pokryć grubszą, ochronną warstwą, a także w torebce i plecaku, żeby nawet wychodząc z domu nie mieć wymówek i nie zapominać o dbaniu o dłonie. Sumiennie postanawiam również powstrzymać się od podgryzania, szarpania i ogólnego niepokojenia moich paznokci, i mam nadzieję, że w końcu uda nam się zakopać topór wojenny :D

Komentarze